Kiedy masz mało pieniędzy, a podróże liczysz sobie bardziej,
niż cokolwiek innego, starasz się za wszelką cenę minimalizować wszelkie zbędne
koszta. Liczy się cel, te setki wspaniałych chwil spędzonych w drodze i tysiące
wspaniałych miejsc do odwiedzenia. Kiedy jednak przychodzi co do czego, okazuje
się, że albo sięgamy do kieszeni, bardzo bardzo głęboko, albo… kolejno
rezygnujemy z wygód, żeby w ogóle w drogę wyruszyć.
Na ile jesteś w stanie się poświęcić? Ile niewygód jesteś w
stanie znieść, żeby zobaczyć jeszcze kawałek świata? Czy nie zniechęci cię
twarda podłoga ciasnego namiotu i uwierające z każdej strony plecaki? Albo
wiatr, który przygniata ściankami tropiku Twoją głowę? Wyobraź sobie, że tak
się akurat złożyło, że nad Tobą, na jeszcze niedawno pięknym niebie rozhulała
się burza, a po nosie ścieka ci strużka wody. Nie! Nie, że namiot nieszczelny!
Przecież zaopatrzyłaś/eś się w porządny sprzęt. Po prostu wieje tak mocno, że skleiło
wszystkie warstwy namiotu z Twoim czołem. Fajnie?
A teraz z innej beczki. Jak juz przetrwałaś/eś tę ciężką
noc, rozprostowałaś/eś plecy przy akompaniamencie strzałów wszystkich kręgów kręgosłupa,
znalazłaś/eś wśród poupychanych w plecaku gratów czystą bieliznę i jakąś świeżą
koszulkę zadrapując się przy tym rogiem opakowania po zupce chińskiej, wreszcie
z trudem rozczesałaś/eś (‘eś’ rzadziej, ale jednak) skołtunione włosy, bo
przecież w nocy troche się wierciłaś/eś, kiedy już to wszystko za Tobą i
odczynione zostały poranne czary mary, i należy zacząć żyć – wyjdź z namiotu i
poczuj, że było warto.
Poranek w górach i ośnieżone szczyty na horyzoncie? Brzeg
jeziora i wschodzące słońce odbijające się w tafli wody? Lekka morska bryza i kołujące
w oddali mewy? Skraj lasu i świergocące nad Tobą ptaki? Park miejski i biegające wokół namiotu dzieci? Pas zieleni
przy autostradzie skąpany w porannym blasku, a Ty z kubkiem kawy ugotowanej na
turystycznej kuchence? Oni sobie jadą, patrzą, dziwią się, a Ty stoisz przy
szosie i zajadasz śniadaniową kanapkę. I raptem to nic, że w pół nocy nie dało
się spać, bo hałas był za duży. Jest pięknie. Nie spieszysz się nigdzie.
Jesteś.
I nagle zaczyna ci się wydawać, że ta podłoga to wcale nie
taka twarda, bo przecież umościliście się na trawie. W sumie to, było całkiem
miękko i nawet plecy wreszcie Cię nie bolą. W namiocie, jeśli dobrze poukładać,
to prócz tych plecaków i Was zmieściłby się spokojnie jeszcze jakiś bagaż,
pies, albo człowiek – nie ma źle! Uwierało? Przecież to prawie masaż! Wiatr,
deszcz, burza? Owszem, troche może nie najprzyjemniej, ale za to jaki klimat!
No i żyjecie! Będzie co opowiadać o tym, jak prześwietlało Wam tropik rentgenem,
a błyskawice cięły niebo w tę i z powrotem. Był nastrój, troche grozy, ale
klimat niezapomniany i w sumie to teraz cieszysz się, że to wszystko przeżyłaś/eś.
Ba! Pewnie, że fajnie jest pobyczyć się na leżaczku i
siorbać drinka z parasolką na luksusowej plaży. Basen hotelowy, śniadanie w
restauracji, wygoda… to wszystko kusi i czasem, wieczorem można poczuć, że
jednak tak troche szkoda, że ONI wszyscy idą do pokoi i wszelkie zmartwienia mają
głęboko gdzieś, a WY jeszcze musicie zatroszyć się o miejsce do spania… Czasem troche
przykro, że ONI opychają się do oporu w restauracji, w której WY możecie sobie
pozwolić jedynie na podzielenie jednej pizzy, bez popijania. Czasem troche jakoś
nie tak, że ONI wypoczęci, wypachnieni, wypielęgnowani, a WY jacyś tacy
wymiętoszeni i drugiej świeżości, bo jednak namiot i strumień to nie to samo,
co pokój z łazienką, ale…
Popatrzcie na SIEBIE i na NICH. Z doświadczenia wiem, że
dzieli Was różnica wieku przynajmniej 10-20-letnia. I nie ma w tym nic złego,
ani dziwnego, że Was/Nas nie stać na to,
żeby u progu młodości rozbijać się po pięciogwiazdkowych pokojach. Na to
przyjdzie kiedyś czas (choć, jeśli zasmakujecie życia trapera, to może wcale
już nie będziecie tego chcieli). Teraz bądźcie dumni z siebie, że tak wcześnie
ruszyliście w drogę i realizujecie marzenia. Że odważyliście się poznawać świat
nie zastawiając się tysiącem wymówek. Że znaleźliście siłę i entuzjazm, żeby
udowodnić sobie i wszystkim wokół, że podróżować można z groszami przy duszy,
byleby mieć tę duszę.
Tego Wam wszystkim życzę teraz i zawsze. I nie tylko z
okazji świąt czy nowego roku.
|
W drodze do Macedonii, ale gdzie? |
|
Przy autostradzie do Skopje, Macedonia. |
|
Autostrada do Skopje, Macedonia. |
|
Półwysep Chalkidiki, Grecja. |
|
Okolice Prilepu, Macedonia. |
|
Okolice Prilepu, Macedonia. |
|
Okolice Lejre, k. Roskilde, Dania. |
|
Okolice Lejre, k. Roskilde, Dania. |
|
Wyspa Mon, Dania. |
|
Łotwa, gdzieś pod Rygą. |
|
Kanion Matka, Macedonia. |
jak zwykle fajna notka i ciekawy styl:) czekam na kolejne:P
OdpowiedzUsuńJejku, ale mi się zachciało...
OdpowiedzUsuńho ho ho, zgadnij, kto :P
"(...)poupychanych w plecaku gratów" - przeczytałem "granatów" :D ech, skrzywienie zawodowe :P
OdpowiedzUsuńTekst fajny, sympatyczny, i dużo prawdy w nim jest.
Wik
jakich granatów? przeca ona nie uchodzca:P
UsuńW.
rewelacja, jakbym czytała o sobie :D kocham namiot i "niewygody", bo to jest po prostu przygoda! Macedonia super, też tam sporo czasu spędziłam w namiocie, rozbitym w dziwnych miejscach :D polecam każdemu, kto chce poczuć, że żyje.
OdpowiedzUsuń