piątek, 21 grudnia 2012

Tatry zimą. Święta w polskich górach.

Święta zbliżają się wielkimi krokami. Można nawet powiedzieć, że stoją tuz za progiem. Czas to niezwykły. Magiczny niemal. Bywa, że wizualnie olśniewający, choć w ostatnich latach teoria ta nieco szwankuje ze względu na znaczny deficyt śniegu w momencie, kiedy jest najbardziej niezbędny. Dla wielu, Boże Narodzenie to (niemal) najważniejszy dzień w roku. Nie wypada więc pomijać takiej zacnej okazji... dziś w nawiązaniu do podniosłej atmosfery i szczególnego czasu porozmawiamy o... świętowaniu. Choć o świętowaniu nieco innym, niż tradycyjne. O świętowaniu świąt w sposób, powiedziałby ktoś, mało świąteczny. A jednak... dla mnie - najuroczystszy ze wszystkich. Najcudowniejszy. A takie przecież powinny być te dni. 



Z takich czy innych powodów w mojej głowie powstał któregoś roku szalony pomysł oderwania się od codzienności. Namówiłam Agę (bo to przecież z najbliższą rodziną należałoby wówczas być). Cel wyjazdu był odległy, choć znowu nie tak bardzo. Jak się mieszka na Mazurach, wystarczy poświęcić jedną noc, by "JUŻ" o poranku, po 12-13 godzinach pociągowej przeprawy, obudzić się w Zakopanem. W Zakopanem, które swoją nazwę ma nie bez powodu i które zimą przyjezdnym wydaje się jednym z piękniejszych miejsc na świecie. Wszystko tam jest pokryte grubą iskrzącą się pierzynką i wygląda niczym z baśni Andersena. Uwielbiam jego klimat o tej porze roku. No, ale przecież nie w mieście samym spędzam święta. Rozkoszując się atmosferą miejscowości, powoli kierujemy się w stronę busa i ruszamy do jednego z wejść do Tatrzańskiego Parku Narodowego. To właśnie wśród gór, wewnątrz schroniska górskiego przeżywamy ten mistyczny czas.


Iwaniacka Przełęcz.


Nigdy nie brakuje tam śniegu... Przy tym, nie jest to jeden rodzaj śniegu a kilka! Podobno północne państwa mają w swoich słownikach kilkanaście słów na określenie różnych jego typów... zwykle dziwimy się tym, bo wydaje się to niespotykane a tymczasem my też moglibyśmy kilka z nich zobrazować własnymi przykładami. Najbardziej podoba mi się ten, lekko zmrożony, który odkłada się na podłożu, bądź gałązkach sporymi, cieniusieńkimi, kryształowymi płytkami. Wszystko wygląda wówczas, jak posypane przezroczystymi blaszkami. Gdyby delikatnie zebrać trochę na dłoń, można usłyszeć ciche, jakby metaliczne brzmienie...
Do tego, dzięki promieniom słońca padającym pod odpowiednim kątem, w niższych partiach lasu, można zaobserwować, jak płatki śniegu mienią się wszystkimi kolorami tęczy, tworząc wielobarwną mozaikę. W towarzystwie dostojnych drzew iglastych, ozdobionych białymi poduszeczkami wszystko wygląda tajemniczo i urzekająco. Jakby ktoś rozsypał okruchy rubinów, szmaragdów, szafirów, diamentów... Już wiem, jak rodziły się pomysły na bajki dla dzieci... ;) 

Nawet jeśli jest mróz, idąc szybkim krokiem, będąc opatulonym polarowymi bluzami, mając na dłoniach rękawiczki a na uszach czapki - nie marznie się. Dzisiejsze udogodnienia zapewniane przez firmy produkujące odzież termoaktywną uprzyjemniają wędrówkę. Nie pocimy się, nie wychładzamy, nie mokniemy a gorąca herbata lub barszcz w termosie skutecznie rozgrzewa cały organizm. Batoniki i kanapki pokrzepiają. Tylko czasem usta drętwieją od ujemnej temperatury i ciężko coś powiedzieć, ale to mija... z czasem. Jeśli jest zimno a włosy mamy rozpuszczone, zamarzają na nich kropelki pary wodnej... ciężko to potem rozczesać, ale efekt do zdjęcia jest interesujący ;)

Szlaki zimą co prawda nie należą do najłatwiejszych - wiele z nich jest nieprzetartych, oblodzonych i śliskich, znaki często są zasypane i niewidoczne a padający śnieg skutecznie potrafi zakryć wszystkie ślady, które pozostawiamy po sobie, ale ja lubię po nich chodzić. Zawsze mam przy sobie mapę, latarkę i kijki trekkingowe, dzięki którym mogę zachować równowagę, jeśli grunt pod butami jest niepewny. Bez kijków nawet najprostsza ścieżka w grudniu potrafi przemienić się w prawdziwe piekło (choć piekło to chyba nie najlepsze słowo w tym mroźnym przypadku). Do dziś wspominam jedną z gorszych wycieczek sprzed jakichś 6-7 lat na... Nosal. Tak, na Nosal. Trakt, który jest bodaj najłatwiejszy z możliwych, był tak zlodowaciały, że każdy krok był mordęgą. Cud, że żadna z nas nie połamała wtedy nóg, albo nie wyrżnęła głową w ziemię. Potem postanowiłyśmy zakupić kijki ;).

.








Ciekawe za to jest inne zjawisko, nad którym zawsze zastanawiam się będąc w schronisku... bo ono (którym by nie było) zawsze jest pełne górołazów i turystów. No właśnie - ONO zawsze jest pełne. Za to szlaki prawie zawsze są zasypane i rzadko kiedy widać na nich ślady stóp (a czasem nie pada w ogóle przez 2-3 dni). Często nurtuje mnie to, w jaki sposób ludzie ci spędzają czas, bo prawie nigdy nie natykamy się na nikogo w trakcie naszych wycieczek. Za to jak wracamy, widzimy wszystkich siedzących we wspólnej sali i pałaszujących lub pijących coś na rozgrzewkę... ale może to tylko taki powtarzający się zbieg okoliczności. 
Faktem jest, że szlaki przecierać trzeba często samemu, co z jednej strony wydłuża wędrówkę i zabiera zdecydowanie za dużo energii, ale z drugiej strony przynosi satysfakcję, jakich mało. Brodzenie po kolana w śniegu, kiedy cały czas człowiek zapada się na głębokość 40 cm to doprawdy ciekawe przeżycie.

Za to, jeśli już pokonamy te wszystkie trudności, oczom naszym ukazują się (o ile nie ma mgły albo chmur) widoki nie z tej Ziemi. U naszych stóp leży świat i całe jego piękno. Pod sobą mamy cały jego majestat a nad sobą już tylko niebo. Wbrew pozorom, zimą na wysokościach jest dużo cieplej - zdarza się, że nie wieje zaś ciepłe promienie słońca łaskoczą nas po twarzy. W takich okolicznościach najradośniej spędza się czas. Święta stają się jakby bardziej - uroczyste. Człowiek łączy się z naturą, ze światem. Wszechogarniająca cisza, ledwo słyszalny pisk bezgłosu wypełnia głowę i zatyka uszy. Nie ma nic więcej, poza istnieniem.


W drodze na Ornak.

Widok z drogi na Ornak.

A co z wieczerzą wiligijną? Oczywiście, że jest! Choć może niezupełnie tradycyjna... Prawda jest taka, że oprócz tego, co można kupić sobie w schronisku, to co się je trzeba sobie najpierw wnieść na własnych plecach. Z tego powodu różnorodność dań jest nieco ograniczona. Ale! Zawsze jest barszcz czerwony. I uszka. Jest też "ryba" po grecku, choć niezupełnie, bo w wegetariańskiej, sojowej wersji. Bywa bigos lub pierogi, w zależności od tego, na co się zdecydujemy w domu. Jest świąteczne ciasto, ale upieczone już przez załogę naszego schroniska. Czasem są... choć to już nie gości na polskich stołach w te dni: słodkie naleśniki, albo prażony ser z frytkami. Nigdy nie brakuje pomarańczy i mandarynek. Jest Coca-cola, lub Pepsi (niezbędnik świąteczny), herbata, słodycze, oscypki, zupki chińskie i gorące kubki ;). Ostatnio było też czerwone wino i odrobina wiśniówki. To pierwsze zresztą pojawiło się na stole dzięki naszym współlokatorom z pokoju i stało się przyczynkiem do naszej przesympatycznej integracji... bo święta z dala od rodziny wcale nie muszą być samotne. W zeszłym roku odbyły wręcz przeciwnie - w bardzo przyjaznej atmosferze. Kolację spożywaliśmy w kilka osób w różnym wieku, do tego popijaliśmy wino a języki rozwiązywały się coraz bardziej. Było dużo opowieści i śmiechu. Było radośnie, czyli tak, jak powinno być.


Wigilijny stół.














  


No właśnie - a jak Wy spędzacie święta? Wyjeżdżacie gdzieś? Co sądzicie o alternatywnym obchodzeniu wielkich uroczystości? Próbowaliście kiedyś przeżywać ten czas w innych niż typowe miejscach?

17 komentarzy:

  1. w górach jest pięknie zimą, jednak Boże Narodzenie zdecydowanie wolę spędzać w domu:) Cały rok gdzieś biegam wiec ten czas świąteczny jest spokojniejszy:) Każdy jednak robi to na co ma ochotę:)
    p.s. piękne fotki:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale widoki. Ostatnie górzyste mistrzowskie. Pamiętam swoje ostatnie święta, które spędziłem w wiejskim domu, bez prądu i ogrzewania. Taka chwilowa awaria :) Teraz zostaję w mieście.
    Wesołych, rodzinnych i spokojnych świąt. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. jak ja Wam zazdroszczę! czemu mnie nie zabrałaś? :) to jest drugi sezon z rzędu, kiedy nie jeżdżę na nartach, bo nie mam czasu przez mieszkanie we Francji i częste podróże do Polski... a jeżdżę już z 11 lat! bardzo mi tego brakuje. widoki piekne, góry to jedyne miejsce, gdzie toleruję śnieg - jest piękny i nie przeszkadza w życiu mieszczucha ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja lubię, gdy śnieg zalega na chodnikach i trawnikach miast... wtedy robi sie jakoś tak magiczniej. Uwielbiam zimową zimę. Nienawidzę za to, gdy zamiast zimy mam wieczny listopad, taki jak teraz. Plusowe temperatury i chlapa to to, czego w grudniu, styczniu i lutym zdecydowanie nie powinno być.

      Usuń
  4. TIR wzbudził moją niepewność... poza tym wiedziałam, że gdzie jak gdzie, ale na lotnisko na pewno by mnie nie zabrał :D jechał na północ, a Modlin to jakieś zadupie, do którego trzeba zjechać z drogi, wiec on raczej nie byłby za bardzo pomocny.
    mam jednak koleżankę, która bierze udział w wyścigach autostopowiczów i zawsze 3/4 trasy pokonuje z kierowcami ciężarówek. mówiła, że nie ma ryzyka - tak jak piszesz, są w pracy i po prostu strasznie im się nudzi, jechać z kimś zawsze raźniej :D a wachę mają służbową, podrzucanie autostopowiczów nic ich nie kosztuje.

    pozdrawiam! życz mi szczęścia, kto wie, kiedy znów bedę łapać okazję :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękne, zimowe zdjęcia gór! Ja co roku sobie obiecuję, że na Święta zaplanuję jakiś wyjazd, ale jak do tej pory mi się nie udało ;) Fajnie by było jednak kiedyś spędzić ten czas w ramach odmiany z dala od domu (najlepiej jak najdalej ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Chętnie spędziłabym takie święta. Jest w nich jakaś magia. No i to otoczenie pięknych gór...Tak jak piszesz, też mnie zadziwia,że w takich miejscach zawsze jest komplet ludzi.Nawet kiedy wydaje się,ze powinno być inaczej:)Wesołych Świąt!

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem po wrażeniem Twoich fotografii, a szczególnie tych przedstawiających góry. W tamtym roku, zaraz po Bożym Narodzeniu wybrałam się na pieszą wycieczkę do Morskiego Oka. Zważając na fakt, że było bardzo wcześnie+bardzo zimno+czwarty stopień zagrożenia lawinowego, ta oblegana przez turystów trasa, była niemalże pusta.No może ze trzy,cztery razy spotykałam jakiegoś zapaleńca podobnego do mnie. ;) Widoki jakie wtedy zastałam były chyba najpiękniejszymi w moim dotychczasowym życiu. W tym roku mam plan na powtórkę tego. Gorąco pozdrawiam! Wesołych Świąt! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życzę Ci, aby się udało zatem ;) Ośnieżone góry to najpiękniejsza sprawa na świecie. Żeby tylko śniegu nie zabrakło. Ostatnio pogoda szwankuje...

      Usuń
  8. fantastyczne zdjęcia :)
    Wesołych Świąt! :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Gory sa przepiekne. Musze powiedziec, ze nietypowy ale ciekawy sposob na swieta. Super zdjecia. Ja kolejny rok z moja zona i synkiem w Alozaina(wioska 50 km od Malagi, w gorach). Ale musze Ci sie przyznac, ze nie ma jak swieta w Polsce, z cala rodzina, koledowanie. Az serce sciska. Pozdrawiam i szczesliwego Nowego Roku, bogatego w podroze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za życzenia i mam szczerą nadzieję, że się spełnią :) Tego samego życzę i Tobie.

      A co do świąt, to pewnie każdy ma jakieś swoje wizje ideału. Dla mnie są to słoneczne góry. Dopiero tam poczułam ten "tradycyjny klimat" - kolędy, wspólne pogaduchy przy stole, itp.

      czasem fajnie byłoby też wyjechać do jakiegoś cieplejszego kraju, bo w Polsce to już nawet na śnieg nie można liczyć...

      Usuń
  10. Widoki niesamowite. Już parę lat nie byłem w Tatrach, więc pewnie się wybiorę w przyszłe wakacje. Myśleliśmy też ze znajomymi, żeby może teraz jeszcze spróbować, ale nie wiem czy w zimę w Tatrach jest bezpiecznie? Jak wyglądają szlaki o tej porze roku? Z tego co słyszałem raczej nie zaleca się takich wypraw nie bardzo wprawionym wędrownikom jakim niestety jeszcze jestem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W górach nikt nie może zagwarantować bezpieczeństwa w żadnej porze roku. Tym bardziej zimą... To jednak nie znaczy, że trzeba z nich zupełnie rezygnować. Sądzę, że przy odrobinie zdrowego rozsądku i rozwagi można podziwiać piękno ośnieżonych szczytów. Jeśli zachowuje się wszystkie zasady bezpieczeństwa i nie działa pochopnie, raczej uniknie się niebezpieczeństw.
      Szlaki z reguły są mocno zasypane i nieprzetarte (mimo, że schroniska pełne ludzi :P). Trzeba się przedzierać w śniegu po kolana i nadkładać energii. Nie zawsze widać oznaczenia, bo część z nich jest po prostu przysypana. Zdarza się też, jeśli ktoś już przed nami zostawił ślady, że trasa biegnie inaczej, niż oficjalnie i wcale nie idziemy dokładnie tak, jak podaje nam mapa. Zimą szlaki wiodą nieco inaczej niż latem - trochę "na czuja".

      W wyższe partie gór chodzić się nie powinno, zwłaszcza jako niewprawny turysta. Jednak niższe trasy, zwłaszcza te po dolinach są jak najbardziej dostępne. NIższe szczyty także, chyba, że szlaki są mocno oblodzone, wtedy ryzyko jest większe. W tym roku ktoś spadł z Wołowca, bo grunt był śliski, ale samo podejście przecież nie jest trudne i jak najbardziej realne do zrobienia w normalnych warunkach pogodowych.

      Na pewno nie powinno się wkraczać w strefy zagrożenia lawinowego i podchodzić pod trudne i wysokie zbocza.

      Pozdrawiam :)

      Usuń
  11. Im alternatywniej tym lepiej. Kochane Lato z Radiem... :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Childhood obesity has to avoid getting injured during your workouts how to order p90x recovery drink and teach
    you how to do them properly. The how to order p90x recovery drink is one of the newest and weight loss but to be in very good condition and also ensure that it stays.
    Each of us can sugar steady, reducing hunger and junk food cravings.


    Look at my blog: his comment is here

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja pragnę jechać w góry na święta, ale pozostaje kwestia rodziny. Chyba by mi tego nie wybaczyli. Mam tylko kilka dni wolnego i naprawdę chciałabym je przeżyć tak, jak lubię. Nawet rozglądałam już się za noclegiem i znalazłam fajną górska osadę w Poroninie. Jednakże, nic z tego :(

    OdpowiedzUsuń