JAK WYBRAĆ TRASĘ?
Przede wszystkim poruszamy się po możliwie najgłówniejszych drogach z uwagi na duży ruch, jaki na nich panuje. Nie zbaczamy na wiejskie dróżki, ani tym bardziej na leśne. Absolutne minimum przy dalekich trasach to drogi wojewódzkie. Wbrew pozorom na nich bywa nawet czasem łatwiej, bo kierowcy zatrzymują się bez obaw, że ktoś wjedzie im w tył auta a nas ręce tak nie bolą, bo nie trzeba ich trzymać w górze non stop. Z drugiej strony, na takich drogach ruch szybciej zamiera, w święta lub o skrajnych porach dnia może być naprawdę trudno. Warto pamiętać o tym, że im niższa w hierarchii droga, tym częściej będziemy się przesiadać. Po małych drogach ludzie jeżdżą z reguły "od miasta do miasta". Jeśli chcemy złapać coś od razu na kilkadziesiąt czy kilkaset km, lepiej wybierzmy drogę krajową, ekspresową lub autostradę.
GDZIE AUTOSTOPOWAĆ?
WYLOTÓWKA
Miejsce najbardziej domyślne, zwłaszcza jeśli dopiero rozpoczynamy swoją podróż. Najlepiej poszukać dogodnego miejsca do zatrzymania się (zwłaszcza, że jeszcze mamy na to siły), czyli zatoczki autobusowej, zjazdu, szerszego pobocza, wyjazdu z bocznej drogi.
GDZIEŚ W PÓŁ DROGI
Wydaje mi się, że jest to miejsce najlepsze do złapania okazji. Dlaczego? Dlatego, że działa na podświadomość kierowców - jeśli jakoś już tu dotarliśmy, przecież musimy się też jakoś wydostać. Czasem mam wrażenie, że włącza im się instynkt wybawiciela, bo w "nigdzie" stoi się zazwyczaj najkrócej.
Nie wolno jednak zapominać o kilku zasadach. Nie stajemy na zakręcie, bo słabo nas widać a do tego stwarzamy zagrożenie. Nie pod górkę, bo mało komu będzie się chciało ruszać z ręcznego. Nie na odcinku z podwójną linią ciągłą, bo w obawie przed mandatem potencjalna część samochodów umknie, udając, że nas nie widzi, albo pukając się w czoło.
Oczywiście - złapać stopa można wszędzie (i czasem pozornie najgorsze miejsce okazuje się szczęśliwe). Wiadomo, że jeśli mamy ciężki bagaż, z nieba leje się żar a przed nami jest wzniesienie i znak - ostre zakręty na odcinku 15 km - nie pchamy się tam, tylko próbujemy swoich sił tu, gdzie jesteśmy - prędzej czy później coś się zatrzyma. ...ale jeśli mamy możliwość - lepiej wyeliminować czynniki zmniejszające nasze szanse.
MIASTO
Czasem zdarzy się tak, że trzeba będzie łapać stopa w terenie zabudowanym, ale wtedy albo łapmy zupełnie na początku, licząc na to, że ktoś nas przewiezie przez całe miasto (rzadko, ale zdarza się), albo czym prędzej idźmy/jedźmy autobusem na wylotówkę. W centrum mamy szanse bliskie zeru.
AUTOSTRADY, czyli tam, gdzie raczej nie wolno... ;)
Autostrad nie unikniemy (zakładając, że podróżujemy po krajach, które dysponują ich rozsądnych rozmiarów siecią), więc trzeba nauczyć się po nich poruszać. Za pierwszy razem, kiedy jechałam do Francji, czułam nie lada strach, bo jakoś trzeba było przedostać się przez Niemcy. Otóż... jest kilka sposobów na łapanie stopa, ale wszystkie zależne są od państw. Dla przykładu:
W Niemczech wysiadamy zawsze na stacjach benzynowych (najlepiej jak największych), zwanych Tankestelle. Warto sprawdzić wcześniej, gdzie będzie stacja, na której chcemy wysiąść (są mapy, na których jest to oznaczone; ewentualnie możemy śledzić znaki przy drodze - na tablicach zwykle jest informacja w jakiej odległości znajduje się kolejny zjazd). Unikamy parkingów, na których jest tylko toaleta, bo wydostać się z nich jest BARDZO TRUDNO. Taktyka, jaką stosujemy jest zależna od nas. Możemy pytać, albo ustawić się przy wylocie ze stacji, ale tak, żeby nie wykraczać na autostradę. Łapiemy tylko tych, którzy wyjeżdżają na drogę. Nigdy tych, którzy po niej już pędzą. (Chyba, że ktoś wysadził nas na środku drogi i nie mamy wyjścia, co też się czasem zdarza, ale niezbyt często. O dziwo - wówczas nawet w Niemczech, ktoś szybko łamie prawo i nas zabiera ;) ). Powód jest prosty - nasi sąsiedzi chorobliwie przestrzegają przepisów ruchu i jeśli będziemy robić coś "nie tak", szybko zgłoszą to policji. A policja przyjeżdża prędko...
Podobne zasady obowiązują m.in. w Norwegii, Szkocji, Austrii czy Grecji .
W Polsce, jeśli jakimś trafem w ogóle zahaczymy o autostradę, powinniśmy zatrzymać się na wyjeździe z miasta, lub na przydrożnej stacji benzynowej. Ja kiedyś w okolicach Szczecina łapałam stopa po prostu na środku drogi, bo kierowca tak wysadził mnie i kolegę. Nie było łatwo, ale po pewnym czasie ktoś się zatrzymał.
We Francji najdogodniejszym miejscem do pozyskania podwózki są bramki płatnicze, tzw. peage. Tu wszyscy zwalniają, a za bramkami jest wystarczająco dużo miejsca, żeby zjechać na bok i zatrzymać się. Można próbować zarówno przed, jak i za bramkami.
W Macedonii, jak już opisywałam tu [zob.], stopa można łapać wszędzie. Wyczekiwanie na stacjach benzynowych jest niewskazane.
ZACHOWANIE
Jeśli już udało nam się coś złapać powinniśmy pamiętać o kilku zasadach zachowania (dobrego dla nas i kierowcy). Przede wszystkim nie zapominajmy o grzeczności i kulturze. Są różne typy właścicieli samochodów, ale z całą pewnością każdy oczekuje przynajmniej przywitania się. Podziękowanie także będzie mile widziane. Powinniśmy być przyjaźni, ale nie narzucający się. Dostosujmy się do kierowcy i rozmawiajmy z nim, jeśli tego oczekuje, ale jeśli jest milczkiem - nie bombardujmy go opowieściami. Nie zachowujmy się podejrzanie, ani gwałtownie. Unikajmy rozmów o rozbojach, niebezpieczeństwach i innych sprawach, które mogą wystraszyć naszego dobrodzieja. Nie prowokujmy do kłótni, nie rzucajmy dwuznacznych podtekstów. Przecież chcemy tylko podróżować a nasze intencje nie mają drugiego dna. Nie bądźmy roszczeniowi - jeśli chcemy przekonać człowieka, żeby podwiózł nas w dogodniejsze miejsce - możemy delikatnie mu zasugerować/ zapytać.
JAK DOBRZE WYSIĄŚĆ?
Warto po raz drugi upewnić się, dokąd jedzie kierowca, zwłaszcza, jeśli na początku zauważamy, że nie posługuje się zbyt dobrze językiem, w jakim rozmawiamy. Można skorzystać z mapy i ostatecznie rozwiać wątpliwości.
Jeśli jedziemy TIR-em lub osobówką z CB radio, dobrym pomysłem jest popytanie, czy nie znalazłby się ktoś, kto by nas przechwycił i zabrał w dalszą drogę. Tak przejechałam kiedyś z Mazur aż za Gniezno, ani chwili nie czekając na samochód.
Można też, jeśli choć trochę zaprzyjaźnimy się z kierowcą, grzecznie i delikatnie zapytać czy nie byłoby możliwości podwiezienia nas do wylotu (czasem jest to problem, ale nie zawsze). Możemy też wcześniej przygotować grunt pod to. Poutyskiwać trochę na poprzedniego kierowcę, który wysadził nas w bardzo, ale to bardzo złym miejscu, co zmarnowało nam dużo czasu i energii, albo możemy pomarudzić nt. ciężkości naszych plecaków. W niektórych sytuacjach to pomaga. Bywa, że kierowca, który nigdy nie podróżował tak jak my, w ogóle nie zdaje sobie sprawy z tego, jaką różnicę robi nam dobre wysadzenie. Kiedy go uświadomimy, często chce pomóc. W końcu nie nadkłada tym wiele czasu.
Tu taka moja obserwacja: dużo częściej zostajemy podwiezieni do dobrego miejsca za granicą niż w Polsce. Szczególnie uczynni byli w tej kwestii Norwegowie i Macedończycy. Oni praktycznie nigdy nie wypowiadali magicznego zdania: No, ja tu skręcam. Pytali raczej: dokąd chcecie jechać? Oczywiście to nie tak, że w innych krajach się to nie zdarza. Zdarza się. W Polsce też, ale rzadziej.
Dlatego trzeba pamiętać, żeby wcześniej wybrać sobie miejsce postoju. Broń Was los, żeby wysiadać w środku miasta, zwłaszcza dużego (chociaż i wioski potrafią być złośliwie długie). Nigdy nie wyskakujemy w centrum, bo przynajmniej godzina zmarnowana. Ja po tych wszystkich latach opracowałam sobie taki system: jeśli zbliżamy się do dużego miasta, wysiadam kilka wiosek wcześniej (na tyle wcześniej, żeby wioski nie były już nieoficjalnymi dzielnicami owego) i tam łapię coś, co jedzie w dalszą trasę. Trzeba się przygotować na to, że większość zatrzymujących się będzie jechała właśnie do tutaj, ale przy odrobinie cierpliwości czekanie na kogoś, kto przewiezie nas poza miasto, jest metodą naprawdę skuteczną. Inaczej możecie skończyć tak jak ja w Poznaniu, o czym pisałam tu [zob.].
BEZPIECZEŃSTWO
Dla własnego bezpieczeństwa stosujemy się do zasad opisanych powyżej i nie zapominamy o tym, by być w kontakcie z kimś z zewnątrz. Zawsze warto dawać znać z drogi, żeby ktoś jeszcze wiedział co się z nami dzieje. Jeśli załoga samochodu wygląda nam podejrzanie - po prostu podziękujmy wymyślając jakąś wymówkę. Nigdy nie wsiadam, jeśli w aucie jest więcej niż 2 mężczyzn. Jeśli tych dwóch, co już w nim jest wzbudza moje obawy - rezygnuję także. Jeśli nie czujemy się pewnie a już wsiedliśmy, możemy spisać nr rejestracyjny samochodu (naklejka na szybie) i wysłać go komuś smsem. Świadomość, że ktoś ma na niego namiary, na pewno ostudzi zapędy potencjalnego złoczyńcy. Nie powinno się też tracić kontaktu ze swoimi rzeczami - miejmy je zawsze przy sobie. Nie odchodźmy od samochodu podczas postoju (ewentualnie róbmy to pojedynczo, zostawiając naszego towarzysza na warcie). Nigdy nie wrzucajmy do bagażnika bagażu podręcznego. Duże plecaki zazwyczaj tam lokuję, bo tak jest najwygodniej. Dla pewności, dopóki do auta nie wsiądzie pierwsza osoba, nie zamykam ani bagażnika, ani tylnych drzwi. Przy wrzucaniu bagażu na siedzenia także warto zachować tę kolejność - bagaż, człowiek, drugi bagaż, drugi człowiek. Lepiej przy tym, aby jako pierwszy wsiadał chłopak. Z powyższego wynika, że bezpieczniej nie jeździć samotnie.
Póki co nie miałam złych doświadczeń w jeździe autostopem, mimo, że zdarzyło mi się kilka razy nagiąć zasady bezpieczeństwa. Dopiero później uświadamiałam sobie, czym ryzykowałam.Oczywiście, nie wszyscy muszą być złodziejami i złoczyńcami.
Prawdopodobieństwo spotkania kogoś takiego wcale nie musi być duże.
Czasem na wyrost stosujemy wspomniane zasady, bo lepiej dmuchać na zimne
i wyrobić sobie nawyk czujności.
Rafał łapie stopa w Estonii. |
Życzę sobie i tym z Was, którzy autostopują, bądź dopiero zamierzają spróbować - samych bezpiecznych przejazdów i wyłącznie miłych przygód.
Jakie Wy macie doświadczenia? Podzielcie się uwagami w komentarzach! :)
Lato. Upał jak pieron, Góry Świętokrzyskie. Wracamy z rajdu. Ja i pewien druh- raczej duży niż mały i chudy, że aż oczy bolą. Ubrani w mundury harcerskie (w Polsce zazwyczaj pomaga- z doświadczenia wynika, że ludzie chętniej się zatrzymują, bo mundury wzbudzają zaufanie) stajemy na poboczu i machamy... Zatrzymuje się miły pan jadący jakimś małym samochodzikiem nienajmłodszych już lat. Nie pamiętam, co to było za autko. Pamiętam natomiast doskonale, że siadłam na siedzeniu pasażera i szukam pasów. Pan zszokowany z uśmiechem tłumaczy, że się urwały. Dobra, udaję,że nic to, siedzę. W pewnym momencie, na zakręcie otwiera się schowek samochodowy i na moje kolana wypada cały kłąb kabli, które w dodatku, jak się okazuje, są integralną częścią tego samochodu i na dodatek wciąż są do niego przymocowane! Kierowca się uśmiechnął, kazał upchnąć i zamknąć schowek. Na którymś kolejnym zakręcie okazało się także, że drzwi pasażera mają uszkodzony zamek i nie zawsze się domykają (otworzyły się)... Wysiadłam przerażona jak rzadko kiedy. Rzecz miała miejsce z 10lat temu. Przy okazji, jeśli mogę- pozdrowienia dla Druha, który siedział z tyłu i przez całą drogę śmiał się ze mnie do łez :)
OdpowiedzUsuńA jeśli nic nie chce się zatrzymac przez dłuższy czas, to może to oznaczać, że miejsce jest przeklęte i trzeba je czym prędzej zmienić. I za jakieś 200 m znaleźć lepsze miejsce, które już jest poza zasięgiem tamtego przeklętego. I to naprawdę działa. :)
OdpowiedzUsuńAg
Cenne uwagi, ale czy pomimo tej całej wiedzy zdarzyło Ci się kiedyś nie złapać stopa lub łapać go o wiele za długo? Są kraje, w których złapie się stopa, ale potem kierowca i tak oczekuje zapłaty. Z tego co się orientuję tak jest chyba na Ukrainie. Miałaś podobne doświadczenia?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Takim krajem, w którym większośc oczekuje zapłaty jest np. Jordania (w ogóle w Azji bywają z tym problemy z tego, co wiem). Raczej nie bywa tak, że w ogóle niczego nie złapiesz - możesz co najwyżej b. długo stać i czekać. Zdarzało się po kilka godzin. DO tej pory rekordem było stanie właśnie wspominane 5 godzin w Poznaniu (bo nocek, które przerwały ciągłość łapania nie liczę ;p), ale w tym roku rekord został pobity w Grecji, kiedy przez pół dnia razem z Rafałem zrobiliśmy minus 20 km. Sytuacja była o tyle ciekawa (chyba jakiś omen, albo opatrzność), że poświęcę jej osobną notatkę za jakiś czas :).
UsuńOd spotkanych autostopowiczów słyszałam, że w Austrii stali 2 czy 3 dni... ale mnie się coś takiego nie zdarzyło. Nigdy nie było tak, żeby w końcu ktoś się nie zatrzymał :)
Może tak przyciągasz,że nie brak chętnych, aby Cię podwieźć. Niezły sprawdzian na atrakcyjność:)
UsuńOjjj, uwierz mi, że atrakcyjnością to nie staram się przyciągać. Wolę, żeby ci zainteresowani tylko wyglądem lasek jednak się nie zatrzymywali. DLa mnie najbardziej liczy się podróż i bezpieczeństwo. Dlatego w trakcie podróży raczej wyglądam na "wesołego włóczykija" niż na "fajną laskę" :) Tak jak pisałam - najważniejsze to nie prowokować.
Usuńzawsze w koncu ktos sie zatrzyma...
OdpowiedzUsuńkiedys przeszlismy cala obwodnice elku o ile dobrze pamietam
innym razem byla to grecja i nie pol dnia a praktycznie caly bo od okolo 9 rano do okolo 17-18 probowalismy lapac az w koncu zmienilismy kierunek jazdy i sie udalo:P
ja sam tez kiedys stalem w okolicach szczecina do poznej nocy dopiero rano mi sie udalo pojechac dalej
a kiedys probujac wrocic z zielonej gory do domu raptem 100km i wyjezdzajac z ZG kolo 15 zlapalem stopa dopiero nad ranem idac cala droge(nie mialem spiwora nawet i nie mialem gdzie sie kimnac nie spodziewalem sie tego:P)
w kazdym razie zawsze w koncu i ostatecznie cos sie zatrzyma...
W.
ps. Coz to za ciacho na tym zdjeciu:>
Przydatne rady. Z bezpieczeństwem trzeba uważać, a i mapa, jak piszesz, jest dobra do wskazania drogi. Ja raczej podróżuję po Polsce, ale kto wie, może niebawem jakiś stop dalej. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńhahahah rzeczywiście, panuje common opinion, że jedynacy są samolubni... i spotkałam wiele takich przypadków! wiem jednak, że nie wszyscy ;) fajnie, że taka nie jesteś :D
OdpowiedzUsuńok, czytam posta. Estonia wygląda zabawnie :) nigdy się nie zapuściłam w tamte rejony. niestety. jeszcze.
OdpowiedzUsuńFrancja? peage, potwierdzam ;) jak już Ci pisałam, nigdy nie łapałam stopa, ale tam na pewno dałoby radę!
ŁAPAŁAM DZIŚ STOPA!!! pierwszy raz! pomyślałam o Tobie ;) napiszę o tym cały post, bo wiąże się to z hmmm... interesującą historią.
OdpowiedzUsuńGratuluję! Cieszę się, że Cię zainspirowałam :D Tylko pamiętaj, żeby zawsze na siebie uwazac :)
UsuńDla tych, co próbowali to pewnie oczywiste, ale jest cała masa ludzi, którzy o autostopie czerpią informacje ze starych polskich filmów. Wiele osób też mnei pyta o to, jak to wygląda od kuchni.
OdpowiedzUsuńWbrew pozorom, jak przychodzi co do czego, to samo podróżowanie też nie jest takie proste. Niby trzeba tylko wyjść i zamachać, ale z czasem uczymy się, że wszystko co robimy ma jakiś wypływ. Gdyby 8 lat temu ktoś podał mito, co tu zebrałam, myślę, że straciłabym dużo mniej godzin. ;-) Poza tym - to też forma popularyzacji - im więcej o czymś wiesz - tym mniej się tego boisz.
no to teraz tylko zapamiętać i witaj przygodo:)
OdpowiedzUsuńFajny tekst
OdpowiedzUsuńMy mamy same dobre doświadczenia ze stopem, choć za wiele w ten sposób nie podróżujemy (tylko w szczególnych przypadkach i na małych odległościach) zazwyczaj jeździmy pociągiem lub własnych samochodem.
pozdro