sobota, 29 grudnia 2012

Tatry. Zima w górach, czyli - co może być piękniejszego?

Będzie to wpis nieco inny niż wcześniejsze, bo zdecydowanie krótszy i mniej obfity w tekst. Za to bardziej bogaty w fotografie. Sami zobaczcie...


Dlaczego góry? A dlaczego nie? Zimą bywa tam przeuroczo. Zazwyczaj śniegu nie brakuje... (choć w tym roku jego konsystencja pozostawiała wiele do życzenia). Jest tam pięknie, cisza pozwala odpocząć a góralski nastrój ułatwia poczucie ducha świąt. Zawsze, odkąd pierwszy raz je zobaczyłam (co zresztą miało miejsce dopiero w 13. roku mojego życia), lubiłam góry. Może nie od razu lubiłam tę mozolną wspinaczkę wzwyż i nie od samego początku chciało mi się wdrapywać na szczyty, ale krajobrazy i monumentalność ujęły mnie błyskawicznie. Specyfika otoczenia, rozbudziła we mnie ten dziwny rodzaj uczucia, przywiązania do czegoś, co z jednej strony jest tylko miejscem, a z drugiej - w pewnym sensie częścią nas. Tatry zimą są olśniewające. Przy dobrej pogodzie naprawdę trudno o coś piękniejszego. Ostre promienie światła padające na oślepiająco białe podłoże i błękitne niebo to wspaniała kompozycja. Pewnie dlatego po pierwszym pobycie wiedziałam już, że będziemy tam wracać. 



Zwykle na miejsce noclegowe wybieramy Murowaniec, schronisko na Polanie Chochołowskiej lub Ornak. Dlaczego? Dlatego, że zimą w górach niebezpiecznie jest wybierać się na duże wysokości. Schronisko w Dolnie Pięciu Stawów Polskich chyba w ogóle nie jest czynne a z Morskiego Oka lepiej nie kusić losu. Pamiętacie być może katastrofę sprzed kilku lat, w której zginęła  praktycznie cała wycieczka szkolna, zorganizowana przed licealistów razem z nauczycielem*. Wybierali się na Rysy. Lawina złapała ich mniej więcej na wysokości Czarnego Stawu. Z siłami natury nie warto zadzierać i bez doświadczenia nie kuśmy losu. Lepiej, zdecydowanie lepiej, pozostać w niższych partiach wzniesień, zwłaszcza jeśli nie jest się taternikiem/alpinistą/himalaistą, itp. Co prawda, z Murowańca można podejść tu i ówdzie, ale już w stronę Świnicy czy Kościelca jest to zdecydowanie nierekomendowane. Tym bardziej ludziom z niekompletnym ekwipunkiem górzysty i z brakiem umiejętności. Lawina i oblodzone, lub nieprzetarte szlaki to nie przelewki i lepiej o tym wspomnieć od razu. 


Pogoda jednak nie zawsze jest łaskawa, o czym przekonałyśmy się w zeszłym roku. Przez większość czasu było duże zachmurzenie, połączone z obfitymi opadami śniegu i gęstą mgłą. Wiał dość silny wiatr a masy powietrza przemieszczały się nad naszymi głowami z ogromną prędkością. Szkoda tylko, że nie na tyle szybką, by przyspieszyć wyjście słońca....Przez większość czasu było tak:   

Widok na Przełęcz Karb i Kościelec.


























... a gdy udało nam się wdrapać na Przełęcz Karb, niebo zaciągnęło się jeszcze bardziej a mgła spowiła wszystko wokół. Momentami ie było widać NIC.


Przełęcz Karb.

Nie jest to zresztą przypadek odosobniony... kilka lat temu podobne sytuacje miały miejsce na Trzydniowiańskim Wierchu i Kończystym Wierchu.

To co? Wy schodzicie na dół pierwsi? Widok z Trzydniowiańskiego Wierchu.


Aga próbuje oczyścić tabliczkę z grubej warstwy śniegu, żeby przeczytać napis.


Ja w drodze na Trzydniowiański Wierch.

















W końcu jednak zawsze wychodzi słońce (najwyżej możemy się na nie nie załapać...), chmury się rozrzedzają, niebo się przejaśnia, naszym oczom ukazują się ukryte do tej pory wierzchołki gór... Wszystko ponownie nabiera kolorów i można znowu rozróżniać postacie na graniach.


Widok w stronę Przełęczy Karb i Kościelca.

Aż w końcu chmury znikają zupełnie... śnieg iskrzy, rozświetlany promieniami, jest cieplej, bardziej sucho i zdecydowanie bardziej widowiskowo. Górne partie Tatr cudnie mienią się czystą, nieskażoną bielą. Warto wówczas mieć ze sobą przyciemniane okulary, bo mało co tak razi, jak słońce odbijające się od śniegu.


Droga powrotna z Wołowca na Rakoń.
Widok z Ornaku.

Ornak.


------------------------------------------------------

* O tym tragicznym wydarzeniu powstał zresztą całkiem niezły film pt. "Cisza". Kto nie widział - niech czym prędzej nadrabia zaległości. 

11 komentarzy:

  1. Dla mnie zdjęcia meeeeega. Aż samemu chciałoby się tam być, dla tych pięknych widoków.

    Wik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Dzięki Wiktorze. Pewnie, że chciałoby się tam być... a najlepsze jest to, że to wszystko na wyciągnięcie ręki, bo przecież niedaleko. Tylko, żeby pogoda dopisywała... :)

      Usuń
  2. Niesamowici jesteście. Ja czuję wielką pokorę przed górami. A tą tragedie doskonale pamiętam. Niestety...Ale widoki zabójcze!Oby nie dosłownie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat w tym przypadku to "niesamowite" (o ile można użyć aż tak wielkiego słowa :) ), bo w góry jeżdżę z Agą. Większość wypraw, o których piszę na blogu jest 2-osobowa, z tym, że niektóre są z Rafałem, niektóre z Agą. W góry jeździmy w damskim składzie, bo mój męski partner nie jest zwolennikiem wysokości ;).

      Usuń
    2. w bieszczady prosze bardzo moge jechac:P ja poprostu nie lubie patrzec na swiat i ludzi z gory:P i nie wywyzszam sie:D

      W.

      Usuń
    3. Ty i tak zawsze patrzysz na mnie z góry, powinienes się przyzwyczaić :P

      Usuń
  3. jeeej! ja sie boje gor. uwielbiam na narty, ale chodzenie i wspinaczki sa raczej nie dla mnie. zdjecia powalajace! :)

    2013 bedzie super! nie ma wyboru ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja z kolei nigdy nie jeździłam na nartach :P Wszystkie moje wyprawy w góry, to łażenie i fotografowanie. Za wspinaczke powoli się zabieram, ale zaczynam od ścianki ;).

      Dziękuję za pochwałę zdjęć :)

      Usuń
  4. ale super zdjęcia :D
    Pozdrawiam
    PS
    Jeśli chodzi o bloga roku, spróbuj. Czemu nie? Jeszcze możesz się zgłosić.
    A szanse masz, tak jak każdy inny. Na mój głos możesz liczyć, jak weźmiesz udział!
    Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  5. Zdjęcia przepiękne!:) Gratuluje odwagi i życzę powodzenia w dalszych wyprawach:)

    OdpowiedzUsuń