Kiedy wybieram kolejny cel podróży kieruję się kilkoma kryteriami - możliwościami finansowymi, czasem jaki potrzebny mi jest do zrealizowania założeń, "ofertą kulturalno-przyrodniczo-historyczną danego regionu" i... ostatnio także tym czy kraj ten b. popularny wśród turystów, czy może trochę rzadziej odwiedzany. Przyznam, że lubię jechać tam, gdzie gości jest mniej, gdzie nie natknę się na ogromne tłumy, kolejki i europejski hałas. Wyjeżdżanie do miejsc trochę mniej popularnych niż Włochy, Grecja czy Tunezja na przykład, daje mi poczucie odkrywania czegoś nowego i poznawania tego po mojemu, powoli i na spokojnie. Kiedy jestem w jakimś miejscu, które nie jest na 30 sposobów opisane w każdej książce z księgarnianej półki, mam poczucie, że muszę sama znaleźć sposób na odnalezienie się w nim i sama sobie poradzić. Lubię, gdy początkowa niepewność i obawa z czasem mija i pozostaje uczucie głębokiej satysfakcji. Dlatego ostatnio jeżdżę inaczej. W ciągu ostatnich lat odwiedziłyśmy, bądź odwiedziliśmy Danię, Estonię, Jordanię, Macedonię, Słowenię...
Stolicą Słowenii jest Ljubljana. Miasto, którego z całą pewnością nie należy omijać. Urocze, jak sama nazwa wskazuje, przyciąga jak magnes i nie pozwala o sobie zapomnieć. Warto tu zrobić sobie spacer uliczkami Starego Miasta,
przejść się nad brzegiem uroczej rzeki Ljubljanicy i poczuć klimat
okolicy. Deptak nadbrzeżny ciągnie się dookoła całego ścisłego centrum.
Po obu stronach kanału zlokalizowane są liczne knajpki, kawiarenki i
sklepiki. Dobrze jest jednak znaleźć czas na zagłębienie się w
boczne odnogi i pospacerowanie po wąskich uliczkach i zaułkach. W wielu
punktach umiejscowione są fontanny, w których można się ochłodzić w
upalny dzień. W niektórych miejscach można też napić się z kranów
świeżej, zdatnej do picia wody. (W Słowenii w większości kranów krystalicznie czysta woda
nadaje się do picia, nawet na campingach).
Dziś zapraszam Was na krótki spacer po stolicy i jej najważniejszych wg mnie miejscach.
Udając się do Muzeum Etnograficznego, na ulicę Metelkową,
przechodzimy małymi, wąskimi uliczkami, nieco odległymi od ścisłego
centrum (ok. 10 minut spacerem). Po drodze mijamy Most Smoków - w zasadzie - most, jak most, w dodatku udostępniony dla samochodów, ale
warto do niego podejść choćby dla zasady i sfotografowania detali. Z obu
stron wejścia na niego pilnują posągi smoków, które według legend mają
zacząć poruszać ogonami, jeśli obok nich przejdzie dziewica ;).
Samo Muzeum zaś jest NAPRAWDĘ WART ODWIEDZENIA. Niezwykle bogate zbiory, całość bardzo
nowocześnie urządzona (z zachowaniem jednak odpowiedniego względem
tematyki, nastroju), przyjemne wnętrza w żywych, intensywnych barwach.
Dodatkową atrakcją są rozmieszczone w niektórych salach odtwarzacze wraz
ze słuchawkami, dzięki którym można zapoznać się z muzyką typową dla
danego regionu.
Poniżej zdjęcia z czasowej wystawy dotyczącej Ameryki Południowej. Oczywiście większa część muzeum poświęcona jest etnografii regionu, ale to piętro ze względu na tematykę zainteresowało mnie najbardziej.
Kolorowe budynki po drodze (Vidovdanska
Cesta, Trubarjeva Cesta) odznaczają się na tle niebieskiego nieba i
wdzięcznie pozują do zdjęć. Szczególnie interesująca wydaje się Trubarjeva Cesta, którą możemy
podążać, wracając do centrum - to tu, pomiędzy budynkami rozwieszono
długą linę, a na niej zawiazano kilkanaście par butów, które kołyszą się
na wietrze cały czas.
Idąc tą drogą, docieramy do placu - Presernov
trg. Stąd, jeśli zgłodnieliśmy, możemy udać się na Miklosiceva Cesta. Idąc
pod górę tą ulicą, z pewnością znajdziemy coś dla siebie. Pełno tu mniej
luksusowych i niedrogich lokali, fast foodów i budek z kawałkami pizzy
czy kebabami. Niedaleko, przy ul. Josiphine Tumograjske, mieści się też supermarket i spore centrum handlowe.
W samym centrum Starego Miasta naszą uwagę z pewnością przykuje Potrójny Most, tzw. Trimostovje. Uroczy o każdej porze dnia, subtelny i "romantyczny" w
dzień, magiczny i nastrojowy nocą. Pięknie oświetlony. Świetne miejsce
widokowe na rzekę L.
Pomiędzy kolumienkami podporowymi upodobało sobie
mieszkać wiele pająków. Ich misterne pajęczyny w blasku wieczorowych
latarni mogą stanowić ciekawą atrakcję dla pasjonatów makrofotografii i
zarazem ogromny problem dla arachnofobów. Radzę więc uważać przy
zasiadaniu na tamtejszych ławeczkach :)
Jeśli pójdziemy w lewo od mostu, zmierzając Petkovskovo
Nabrezje, miniemy niewielki taras nad wodą, na którym w ciągu dnia
odbywa się "biblioteka na świeżym powietrzu". Ludzie przychodzą tu, by
siedząc na drewnianych stopniach czytać książki. Można je wypożyczać ze
stojących na miejscu skrzynek. Pozycje ułożone są alfabetycznie i
tematycznie, utrzymane w dobrym stanie. Biblioteka jest darmowa,
nadzorowana przez opiekuna. Książki dostępne w różnych językach i dla
różnych kategorii wiekowych. Można przynieść i oddać swoje.
Idąc dalej, możemy oglądać niewielki mostek, na którym ludzie przyczepiają kłódki.
Na znajdującym się niedaleko (aczkolwiek idąc w drugą stronę od
Potrójnego Mostu) Kongresni Trg, podziwiać można Uniwersytet Ljubljański
i Filharmonię Słoweńską.
Na Pl. Vodnikov, zwykle w sobotę przed południem odbywa się duży targ. Przy
stoiskach można nabyć wszystko, począwszy od świeżych ryb czy wędlin,
przez warzywa i owoce a skończywszy na serach. Wyroby regionalne
przyciągają turystów, wszystko jest świeże i aromatyczne, wszystkiego
tez można spróbować - kramarze chętnie częstują, zachęcając do kupna ich
towarów. Warto zwrócić uwagę na produkty typowe dla regionu, jednak
jeśli chcemy nabyć jedynie owoce czy warzywa a budżet mamy ograniczony,
lepiej udać się do wspominanego supermarketu na ul. Josiphine Tumograjske.
W XVII i XVIII w. zamek stracił swoje funkcje obronne i pełnił raczej rolę magazynów, koszar i szpitala wojskowego. W XIX w. przemianowano go na więzienie, głównie dla mieszkańców Karnioli i Koryntii. W okresie II wojny światowej przetrzymywano tu Włochów, zaś po jej zakończeniu - także Niemców.
Schody na wieżę widokową. |
JESZCZE KILKA INFORMACJI PRAKTYCZNYCH:
.
Miejsce znajduje się w pobliżu drogi wylotowej na Bled (w razie,
gdyby ktoś także podróżował autostopem) - ok. 10 minut piechotą (nie ma
potrzeby wracać się do miasta). Więcej info i zdjęcia na stronie www.ljubljanaresort.si/en
Do podróżowania komunikacją miejską niezbędne jest wykupienie tzw.
Ljubljańskiej Karty - można to zrobić w recepcji campingu
(prawdopodobnie także hotelu) lub w automacie biletowym na ulicy.
Kosztuje ona ok. 2 euro i może służyć dowolnej liczbie osób (inaczej niż np. w Belgradzie, o czym dowiedzieliśmy się już w autobusie, kiedy nie mogliśmy skasować drugiego biletu i jedno z nas musiało jechać "na gapę"). Żeby kupić
bilet, należy ją wcześniej doładować (także: w automacie lub w recepcji)
odpowiednią ilością gotówki. Przy wsiadaniu do autobusu podajemy
kierowcy liczbę biletów, jaką chcemy kupić, podając mu kartę, a on sam
wybija na niej liczbę pasażerów. Za każdym razem trzeba pilnować, żeby
karta była doładowana - inaczej nie wsiądziemy do pojazdu. Przy
wyjeździe z miasta możemy ją zwrócić i otrzymać za nią 1 euro.
To bardzo fajny pomysł by zwiedzać te mniej popularne zakątki:) Można wtedy czuć się chociaż w małym stopniu jak odkrywca:)Twoje wyprawy są naprawdę zachęcające.
OdpowiedzUsuńP.S buty są świetne! nie wiem dlaczego, ale naprawdę mnie urzekły, gotowa byłabym zwiedzać Ljubljanę wyłącznie po to by je zobaczyć ;p
Ulka
Buty, kłódki i te spiralko te :)
OdpowiedzUsuńSama Wiesz Kto :P
^^ chyba powinni mnie zatrudniać do popularyzowania miejsc.
OdpowiedzUsuńHeh, specjalnie piszę o takich ciekawostkach i fotografuję takie smaczki, żeby zachęcać i wzbudzać zainteresowanie. Cieszę się, że odnosi to pozytywny skutek :) Mnie buty też się bardzo spodobały. Świetna idea, jak dla mnie :)
"chyba powinni mnie zatrudniać do popularyzowania miejsc" - zgadzam się:) fajnie się Ciebie czyta:) jak już odkryję zakątki Polski to wybiorę się do Ljubljany:) normalnie mnie namówiłaś:)
OdpowiedzUsuńp.s. buty wymiatają:):):)
Witaj. Dziekuje za odwiedziny na moim blogu, zeby nie to pewnie nigdy bym tutaj nie trafil. A naprawde warto :). Zacznijmy od tego ze hobby super i to co zwiedzilas, zobaczylas, to jedyna rzecz na swiecie ktorej nikt i nic Ci nie odbierze. I blog rewelacja. Gratuluje. Tylko pozazdroscic. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńUjęłaś Słowenię dokładnie moimi słowami:)To była moja myśl po pobycie tam. Mały kraj, w którym jest wszystko i jednego dnia można być w niesamowitych górach i nad pięknym morzem. Bajka:)Mogłabym tam mieszkać.
OdpowiedzUsuńTaka Norwegia, tylko na ciepło :) Marzenie na wyciągnięcie ręki. Też bym mogła tam mieszkać...
UsuńPrzepiękne obrazy, chętnie bym tu została na dłużej, masz opcję subskrypcji postów na maila albo możliwość dodania blogu do obserwowanych poprzez obserwatorów google?
OdpowiedzUsuńJuż teraz mam. Na specjalne życzenie. :) Mam nadzieję, że będziesz zaglądać, skoro spodobały Ci się zdjęcia i opisy. Pozdrawiam serdecznie :).
Usuńdziękuję ;), w wolnej chwili przejrzę Twoje archiwum, ale nie obiecuję, że zdążę w tym roku ;)
UsuńTe buty to z jakiego powodu tam wiszą? żeby zostać i nie wyjeżdżać? :) i te kłódki to coś takiego jak we Wrocławiu chyba? znaczą coś?
OdpowiedzUsuńAnia
Mowiąc szczerze to nie wiem, jak to jest z tymi butami. Może to taka artystyczna inicjatywa? Nie było kogo zapytać, lina była rozwieszona pomiędzy dwoma zwykłymi budynkami mieszkalnymi (zdaje się).
UsuńA klódki są też w Krakowie na moście, który się zowie Kładka Ojca Bernatka. Myślę, że to może być podobna inicjatywa :)
a zauroczyła mnie biblioteka na świeżym powietrzu :)
OdpowiedzUsuńMnie także zastanawiają te buty wiszące na moście. A Lublana jest pięknym i unikatowym miastem.
OdpowiedzUsuńjejku, nawet by mi przez mysl nie przeszło, że Lublana jest taka piękna ;)
OdpowiedzUsuńNice post thank you Amber
OdpowiedzUsuń